poniedziałek, 29 lutego 2016

mądry Polak po szkodzie

Kumulacja zła. Nie wiem czy to kwestia hormonów, czy nieszczęsny temat zdjęć ślubnych tak mnie wyprowadza z równowagi. 5 lat temu popełniłam błąd i do tej pory nie mogę patrzeć na zdjęcia. Wyprowadzają mnie z równowagi. W rezultacie nie zrobiliśmy żadnych ślubnych albumów, serce mi się kroi. Miałam nawet chwilową myśl, żeby zrobić sobie plener jeszcze raz. Nie zrobiłam tego, bo… no bo tak głupio i kolejną kasę wykładać na zdjęcia, z powodu kaprysu. Tłumaczyłam sobie, że minie trochę czasu i mi przejdzie. Nie przeszło. Próbowałam dziś wybrać kilka zdjęć do wywołania dla rodziców. Efekt? Zły humor, wkurwienie, najchętniej bym oczy komuś wydrapała. Skoro na każdym weselu musi być jakaś wpadka, uznajmy że u nas był nią fotograf. Problem jest taki, że zdjęcia, które miały być miłą pamiątką na całe życie… są niesmakiem. Żałuję, że nie powtórzyliśmy sesji.
Nauczka dość bolesna. Zdjęcia robił nam kuzyn kolegi, nie chcieliśmy niesmaku i zapłaciliśmy grzecznie za zdjęcia. Od tamtej pory nie mam skrupułów i nigdy nie wybieram usług „po znajomości”. Nie przyświeca mi już zasada „daj zarobić znajomemu”.

Jak sobie przypomnę, jaki był nieporadny to mnie krew zalewa. Nie mówię już nawet o zdjęciach, ale on potrafił wejść w obraz kamerzyście…

piątek, 19 lutego 2016

kobieca próżność... cóż zrobić

Nie będę owijać w bawełnę, nigdy do chudzin nie należałam. Zawsze miałam na czym usiąść, moje poczucie własnej wartości podnosił jedynie brzuch. Tak, można mieć nadwagę i płaski brzuch proszę Pań, kwestia złych/dobrych genów (temat dyskusyjny). Ale nie o tym, nie o tym... Problem zaczyna się gdy nasz jedyny atut niknie w oczach, a ty zbliżasz się do figury idealnej, czyt. KULI.
Wraz ze wzrostem progesteronu we krwi zaczął mi rosnąć brzuch. Jakbym napisała "brzuszek" byłoby mniej dosadnie, zostańmy więc przy tej nomenklaturze. W rozpacz nie popadłam, ale z tyłu głowy czają się upiory, a co będzie jeśli już zostanie? Będzie się bezczelnie trząsł w zupełnie innym rytmie niż tylnia część ciała? Odganiam myśl... a kysz! Będziemy ćwiczyć, jeść zdrowo, jakoś to będzie. Brzuszek jest i go kocham na swój sposób, ale żeby się aż tak zachwycać to niekoniecznie. Oczywiście, że chciałabym wyglądać jak łania w rui, prężyć się tu i ówdzie, ale czasem się po prostu nie da. Szczęśliwi Ci, którzy ciążę przechodzą bez większych przygód, których ciała pięknie profiluje lekko odstająca piłeczka, w której hasa nowy obywatel. Nie każdej z nas jest to dane. Nim skomentujesz, że dużo przytyłam, mam brzydką cerę, lub "mogłabyś się umalować" ugryź się w język i uduś własnym jadem.
Każda z nas chce wyglądać pięknie, czasem po prostu wina brak :)))
Poprawiam sobie humor makijażem, apaszką, ostatnio nawet paznokcie zrobiłam, czego w ciąży nie polecam, bo przy pobycie w szpitalu jest to niekoniecznie wskazane. Buty na obcasie rzuciłam w kąt i mimo, że się do mnie uśmiechają musimy rozluźnić nasze relacje. Chcę być zadbaną przyszłą mamą, ale czy mogę w adidasach, skoro z kolejnej okładki wychyla się "sexy mama" w czerwonych szpilkach. Konkluzja może być jedna, zdziadziałam! Przepraszam się ze szpilkami, w rozpaczy poszukuję sukienki w którą się jeszcze mieszczę. No tragedii nie ma, jak na 7 miesiąc to chyba nie jestem jeszcze kaszalotem, przynajmniej tak z przodu nie jest źle, staram się wynajdywać jakiekolwiek atuty przed lusterkiem, udowadniam sama sobie... a później ze spokojem wciągam na tyłek dresy.
Tak, chcemy być piękne... często za wszelką cenę.

Grafika pochodzi z portalu www.demotywatory.pl i została poddana przeróbce. Nie mogłam znaleźć autora. Przepraszam.

wtorek, 16 lutego 2016

jedynak, dwójka, trójka?


Jakiś czas temu na fanpag'u poświeconym rodzinom wielodzietnym zamieszczono powyższą grafikę. Uznałam, że jest urocza, uśmiechnęłam się i niestety rozwinęłam komentarze. Zakochane w sobie i swoich dzieciach mamy rozpisywały się jak to cudownie wychowują się dzieci w rodzinach wielodzietnych, jak jedynacy są poszkodowani, wręcz upośledzeni. Rodzice tych biednych jedynaków, nie pozwalają im doświadczać życia, ograniczają ich, matkują, tatują... ubezwłasnowolniają, produkując życiowe niedorajdy. Z każdym komentarzem rosło we mnie zło. Tak, kocham wsadzić kij w mrowisko.

Drodzy rodzice, skoro Wy jesteście na tyle ograniczeni, żeby przypinać innym DZIECIOM łatkę, to nawet trójka, czy czwórka dzieci nie da gwarancji, że sprawdzicie się w roli rodzica. Można wychować niedorajdę w rodzinie wielodzietnej, a JEDYNAK to nie jest cecha charakteru. To sytuacja rodzinna wynikająca z różnych przyczyn.
Zanim będziecie chełpić się swoim jestestwem, pomyślcie jak złudne jest kółko wzajemnej adoracji.






sobota, 13 lutego 2016

wózek

Wybieramy wózek. Nic nowego, każdy to przechodzi. Pominę kwestie techniczne, w których to mój Małż jest ekspertem. Dmuchane koła, obracane, przednie blokowane, łatwość wypinania, regulowana rączka, a to wszystko ma być lekkie i po złożeniu przypominać scyzoryk. Czas zająć się ważniejszymi problemami.
Wiemy już, że…
1. Wózek ma być gender. (Modne słowo!) - A jak będziesz miała dziewczynkę, a jak będziesz miała chłopca? – Odpadły róże i błękity.
2. Wózek nie może być żółty, ani kanarkowy, ani jaskrawozielony. – Mieszka Pani na wsi? Ogród? Och.. to odradzam ten kolor, wszystkie robaki do Państwa przylecą. – She has right!
3. Wózek nie powinien być jasny- Ecri, biały, jasnoszary? Przecież Ci się to będzie brudzić!
4. Granat, czerń – Przecież ty rodzisz w maju. Maluszek Ci się będzie w tym gotować na słońcu.

Po 6h łażenia po sklepach czuję, że odniosłam sukces. Znalazłam rozwiązanie idealne. Będzie numerem PIĘĆ. Wózek na piątkę! Kawa z mlekiem, wykonany z ekoskóry, jasny, łatwy w czyszczeniu, wygląda estetycznie!

5. Kawa z mlekiem z ekoskóry. Nikt nie używał, ale … -Takiego nie kupuj, bo nie wiadomo jak to się sprawuje.

Fuck you all… ;))

Generalnie wszystko sprowadza się do rozmowy
-Jaki masz samochód/wózek?
-Czarny :D

piątek, 12 lutego 2016

Im dalej w las, tym więcej drzew

Frustracji nie ma końca. Nie umiem pisać poradników, ani felietonów. Nie oszukujmy się, że umiem pisać cokolwiek, ale chyba potrzebuję takiej przestrzeni, żeby wyrzucić natłok myśli.

Od dłuższego czasu mam „przyjemność” wysłuchiwania rad oraz zbierania doświadczeń innych ludzi. Każdy chce opowiedzieć swoją historię, każdy wie lepiej, a z ich wspomnień wychodzą kolejne demony. Nie oczekuję, żebyście koloryzowali, mamili mnie wizją bezproblemowego macierzyństwa, porodu i okresu ciąży, ale błagam… nie demonizujcie. Lęk przed nieznanym jest dość naturalny, dorzućcie do tego poczucie odpowiedzialności, które usiadło mi na plecach wraz z pojawieniem się 2 kresek na teście ciążowym.

Zdążyliście mnie już poinformować, że Wasze dzieci miały najlepsze wózki, chodziliście do najlepszych szkół rodzenia, wybraliście najlepsze szpitale i położne, których numery mi zaraz podacie i koniecznie muszę się z nimi umówić. Ubranka – tylko nowe- bo to przecież pierwsze dziecko i nie ma co na nim oszczędzać! Łykaj witaminy, nie stosuj tego kremu bo ma za dużo witamin, a jak się napijesz gazowanego to powinni Ci zabrać prawa rodzicielskie.